[Narodziny Matki] Cz. 8 - Historia Magdy

by - kwietnia 06, 2019

Decyzja o powiększeniu rodziny nie zawsze jest łatwa, szczególnie gdy podjęta jest ze świadomością, że nasza choroba może mieć wpływ na rozwój i zdrowie dziecka. Magda opowiedziała mi o emocjach jakie towarzyszyły jej w ciążach i po porodzie oraz o sile jaką odkryła w sobie gdy stała się mamą. 



Twoja choroba jest niepełnosprawnością?
Oficjalnie tak. Jednak jej nie widać. Wiele osób, łącznie z lekarzami gdy na mnie patrzą stwierdza: „Nie, Pani choruje? A nie wygląda pani”. To cukrzyca typu 1, insulinozależna. Wykrywa się ją w dzieciństwie. Wymaga stałego podawania insuliny, pomiarów poziomu glikemii kilka-kilkanascie razy na dobę i kontroli posiłków. Miałam 11 lat gdy zachorowałam. W tym roku mija 20 lat z cukrzycą.
Jaki wpływ na przeżywanie ciąży ma ta choroba?
Przede wszystkim masz masę zaleceń co do tego kiedy w ciąże nie zachodzić. Powinno się więc ogarnąć swoje wyniki już na etapie planowania dziecka. W moim przypadku są to wyniki nie tylko cukrzycowe ale też tarczyca.
Nie możesz sobie więc pozwolić na to aby decyzja ta była spontaniczna? Aby starać się o dziecko kiedy czujecie, że jesteście gotowi?
Nie, w moim przypadku absolutnie nie. O dziecko staramy się nie tyle wtedy kiedy chcemy tylko wtedy kiedy możemy. Zdecydowanie trzeba wszystko zaplanować a potem na każdym etapie kontrolować poziom cukru. Ma on bowiem wpływ nie tylko na przebieg ciąży ale i na rozwój dziecka.
Brzmi dość stresująco.
Bardzo. Tak generalnie, chyba największa moja ciążowa obawa zawsze była i jest taka, że moja choroba zaszkodzi dziecku. Wiadomo, że normalnie w ciąży się stresujesz o to aby wszystko było w porządku ale tu ten stres jest spotęgowany. To takie stałe poczucie niepokoju, zwłaszcza, że nie na każdy poziom cukru mam wpływ. Nawet jak bardzo się staram to na wahania cukru wpływa ogromna ilość czynników. To nie jest kwestia tego, czy odpowiednio zjem i odpowiednio zrobię insulinę ale wpływ mają też stres, hormony, wyspanie się, złe samopoczucie.
Zdawałaś sobie z tego wszystkiego sprawę już przed ciążą?
I tak i nie. Wiedziałam, że będę musiała częściej niż normalnie kontrolować cukier i znów wrócę do ważenia jedzenia i innych praktyk. Jednak przed pierwszą ciążą nie miałam aż tak dobrego diabetologa, który uprzedziłby mnie jaki powinnam mieć poziom hemoglobiny glikowanej aby bezpiecznie zajść w ciążę.
Po pierwszym porodzie okazało się, że Hania ma VSD (ubytek przegrody międzykomorowej) - wadę serca która jest dość częsta w przypadku dzieci mam z cukrzycą. Miałam z tego powodu straszne  wyrzuty sumienia.
Czułaś, że to Twoja wina?
Tak. Zdecydowanie czułam, że jest to moja wina. Do tego miała też inne charakterystyczne cechy dziecka matki cukrzycowej. Była bardzo opuchnięta, miała większy obwód brzucha niż głowy i kilka innych. Co ciekawe przy drugiej córce tego nie było. Byłam bardziej medycznie zaopiekowana. Dopiero w drugiej ciąży dowiedziałam się wielu przydatnych informacji dotyczących cukrzycy w ciąży  i tego jak zadbać o siebie lepiej.
Bywasz zła na chorobę, na swoje ciało?
Raczej do wielu rzeczy przywykłam, przynajmniej w codziennym funkcjonowaniu. Choć mam czasem gorsze momenty. Kiedy przez dłuższy czas źle się czuję i choruję, mam dość. Ale nie jest to w kategoriach bycia złą na siebie czy los. Po prostu bywam zmęczona sytuacją, wtedy pojawiają się łzy bezsilności. Czasem ludzie mówią, że jestem dzielna, że sobie świetnie radzę. A mnie to wkurza, bo wcale nie czuję się dzielna, nie zawsze sobie radzę i nawet po tylu latach choroby różne rzeczy mnie zaskakują. Żyję z cukrzycą, staram się ją jakoś ogarniać bo po prostu nie mam wyjścia. Muszę i już. 


Czy po pierwszym porodzie, gdy towarzyszyły Ci uczucia lęku o zdrowie dziecka czy poczucie winy miałaś wsparcie w personelu szpitala?
Niestety nie. Zero. Wtedy Karowa (szpital Kliniczny im. Anny Mazowieckiej na ul. Karowej w Warszawie) była jeszcze bardziej zmedykalizowana niż jest teraz. Było inne podejście do laktacji – nie przykładano takiej wagi do tego aby dziecko dostawało mleko matki. Teraz jest zupełnie inaczej, jednak wtedy dokarmiano córkę butelką. Cesarskie cięcie miałam z samego rana a dziecko dostałam dopiero około 22. Nie było kontaktu skóra do skóry, budowania więzi w pierwszych godzinach. Dostałam ubrane i nakarmione dziecko. Trudno wtedy rozkręcać laktację czy na spokojnie cieszyć się nowym etapem. Poza tym wszystkim lekarze też zasugerowali, iż z racji wady serca córka może mieć problemy z oddychaniem. Prosili abym obserwowała, czy dziecko nie sinieje. Byłam tym bardzo mocno zestresowana.
Nasłuchiwałaś czy oddycha?
Na początku tak. Spała przy mnie i wtedy czułam się bezpieczniej, chciałam ją cały czas słyszeć. Do tej pory zresztą sprawdzam czasem czy oddycha a ma 5 lat. Wprawdzie ma to serce pod kontrolą i nic poważniejszego się nie dzieje ale lęk pozostał.
Charakterystycznym przy cukrzycy jest też to, że u dziecka występuje wysoka bilirubina. Musiałyśmy zostać dłużej w szpitalu, Hania była naświetlana. Z tego powodu też miałam wyrzuty sumienia, że jest taka biedna bo leży tam sama a ja nie mogę jej nawet przytulić. Wyrzucałam sobie, że nie mam jak próbować jej karmić bo ona musi być wciąż przy tej lampie naświetlającej. Zresztą lampę mieliśmy tez wypożyczoną do domu bo poziom bilirubiny po chwilowym spadku wzrósł z powrotem. Walczyłam o nasze karmienie. To było błędne koło. Ona spała przez wysoką bilirubinę i pomogłoby jej to, aby jadła jednak jeść nie chciała i bilirubina zamiast spadać - rosła. Do tego zewsząd rady, że muszę dokarmiać bo mało przybiera na wadze. W pewnym momencie nawet zaczęłam dokarmiać ale ona ulewała to mleko modyfikowane dalej niż widziała. Zaczęłam próbować z laktatorem czy sondą. Dużo roboty. Byłam wykończona.
Jak wspominasz ten początkowy czas?
Głównie pamiętam stres. Oczywiście, że była wielka radość z jej obecności i tego, że w gruncie rzeczy jest  zdrowa.  Czułam też wielką ulgę, że ona jest już poza mną i moje samopoczucie i poziom mojego cukru nie ma wpływu na jej stan i rozwój. Wiem, że okropnie to brzmi ale poczułam, że gdy się urodziła to nareszcie znalazła się po właściwej, bezpiecznej stronie. Ja pod sercem nie mogłam jej zapewnić tego bezpieczeństwa jakie chciałam z racji na moją chorobę.
To niezwykle trudne emocje. Jednak mimo obciążonego startu, nerwów i wyrzutów sumienia udało Ci się uniknąć depresji poporodowej. Co Ci pomogło?
Mój mąż, Adam. Poczucie jego wsparcia i tego, że byliśmy w tym wszystkim razem. Do tego obecność i wsparcie mojej rodziny, rodziców u których przesiadywałam z córką gdy mąż był w pracy.
Z czasem wszystko się ustatkowało i z karmieniem i z innymi sprawami. Jednak zawsze patrzyłam z delikatną zazdrością, choć nie wiem czy to dobre słowo, na inne matki.
Dlaczego?
Myślałam, że fajnie by było doświadczyć takiej ciąży w której nie masz poczucia, że aż tak Twoje zdrowie wpływa na dziecko. Wahania cukru powodują, że dziecko samo sobie robi insulinę. Jeśli chodzisz na zbyt wysokich cukrach dziecko dorabia insulinę, która będzie produkować się też po porodzie. Dziecko może doświadczyć wtedy niebezpiecznych dla zdrowia i życia spadków cukru.
I mimo tej odpowiedzialności i stresu zdecydowałaś się na drugie dziecko.
I na trzecie też.  Choć przyznam, że długo nie byłam na to gotowa.
Czego się obawiałaś?
Po prostu nie wyobrażałam sobie, że mogę jeszcze kogokolwiek w życiu pokochać tak mocno jak kocham Hanię. Bałam się też, że nie dam rady odpowiednio zająć się córką podczas kolejnej ciąży. Ciężko przy wielkim osłabieniu organizmu ogarnąć potrzeby i emocje dwulatka.
Teraz jesteś w trzeciej ciąży i już nie boisz się o to, że uczucia zabraknie?
Nie. I wiem nawet, że tej miłości by było wystarczająco nawet dla jeszcze większej ilości dzieci.
Mówi się, że nie ma nigdy idealnego czasu na dzieci. Zawsze byśmy mogli znaleźć jakieś „ale” co do decyzji o powiększeniu rodziny.
W moim przypadku istnieje lepszy i gorszy czas. Niedawno jeszcze był ten gorszy gdy wszelkie moje wyniki były zaburzone. Udało się je jakoś unormować. Jednak poza moim zdrowiem ten rok nie należy do łatwych. Moich rodziców czeka przeprowadzka z domu w którym się wychowałam a my jesteśmy zmuszeni do tego by niedługo zmienić mieszkanie, które było naszym domem odkąd zostaliśmy małżeństwem.
Czyli w przeciągu jednego roku stracisz dwa domy w których spędziłaś całe swoje życie?
Dokładnie tak. Staram się podchodzić do tego zadaniowo jednak nie jest to łatwe. Powtarzam sobie, że przeszliśmy jako rodzina takie rzeczy, że ta wyprowadzka nie powinna być niczym nadzwyczajnie trudnym. 

Powiedziałaś „przeszliśmy takie rzeczy…”. Takie, to znaczy jakie?
W drugiej ciąży, tej z Janką, na samym początku mieliśmy diagnozę, że ciąża jest bardzo zagrożona. Podejrzeniem było, że są to bliźnięta, prawdopodobnie zrośnięte. Pamiętam jak przepłakałam kilka dni a potem  pomyślałam, że będzie co ma być. Przekonałam się, jak mocno z mężem możemy się kochać i wspierać mimo, że wcześniej czułam, że mocniej się już nie da. To trudne doświadczenie i lęk bardzo nas zbliżyły. Przekonałam się też o ogromnym wsparciu bliskich. Przez trzy tygodnie zdążyliśmy pogodzić się ze wszystkim, przewartościować swoje życie.
Miałam w sobie poczucie, że nie spotka nas nic z czym nie będziemy w stanie sobie poradzić. O tym mówi mi nasza wiara. Daliśmy radę. Stale bałam się że tą ciążę stracę. Byłam tak przerażona tą wizją, że myślałam sobie, że wolałabym poronić wcześniej niż miałoby się to wydarzyć w późniejszych tygodniach. Bałam się poronienia w momencie gdy dzieci będą robić się coraz większe a ja będę je już tak skrajnie mocno kochać. Za każdym razem idąc do łazienki bałam się, że zobaczę krew.  Po jakimś czasie na badaniu okazało się, że dziecko jest jedno a nie dwoje a w dodatku zdrowe i rozwijające się książkowo.
Cud.
Tak. A te tygodnie to były najgorsze trzy tygodnie mojego życia, jednak w życiu bym ich nie oddała.
Mimo wszystko? Mimo łez, lęku?
Absolutnie. Doświadczyłam wtedy wiele dobra, wsparcia, modlitwy.  Wzmocniło to nasze małżeństwo. Choć nie ukrywam, że przez resztę ciąży bałam się, że coś złego może się wydarzyć, jednak to chyba taka naturalna obawa.
Teraz w trzeciej ciąży skrajnie źle się czuję. Ale wiesz co? Cieszę się z tego, bo wiem, że ciąża rozwija się dobrze a moje złe samopoczucie wynika z dużej ilości hormonów. Jak przez chwilę poczuje się dobrze to aż zastanawiam się, czy wszystko jest w porządku z dzieckiem.
Czym się różni Magda sprzed ciąży od tej Magdy którą stałaś się po porodzie?
Na pewno jestem silniejsza i zdałam sobie sprawę z tego jak wiele jestem w stanie udźwignąć.
Cukrzyca wywołała we mnie bardzo dużą potrzebę kontroli. Nie pozwalam sobie na spontaniczność. Potrzebuję kontrolować siebie i otoczenie, wtedy czuje się bezpiecznie. Walczę z tym, bo moja ogromna potrzeba kontroli i rodzicielstwo niezbyt idą w parze, raczej powodują moją frustracje. Pracuje więc nad tym, jednak nadal czuję, że w każdej sytuacji w której znajduje się jako mama musze mieć przepracowane kilka scenariuszy i z wyprzedzeniem wszystko zaplanować.
Czy będąc w ciąży a potem rodząc pierwsze dziecko czułaś ze Twoje problemy są rozumiane przez znajomych? Podobnie jak ja byłaś jedną z pierwszych osób w gronie przyjaciół którym urodziło się dziecko.

Rzeczywiście w otoczeniu znajomych byłam pierwszą mamą, ale wśród rodzeństwa ostatnią, jestem najmłodsza. W mojej rodzinie jest dużo dzieci. Hania jest jedenastą wnuczką moich rodziców (teraz jest 16, kolejna dwójka w drodze). Z jej rocznika jest czworo dzieci. 



To cała wioska wsparcia! Ciekawi mnie jeszcze jedna kwestia. Każda ciąża jest inna, z każdą przybywa świadomości, wiedzy, doświadczenia. Jakie są twoje największe obawy? A jakie radości? Czego nie możesz się doczekać a czego się boisz? 

 Boję się, czy wszystko skończy się dobrze, trochę obawiam się trzeciego cesarskiego cięcia. Ciąża jest dla mnie ciężka, każda, ale wiem, że się kończy i wiem, że warto. Z jednej strony chciałabym samą ciążę mieć już za sobą. Ale w rzeczywistości nie oddałabym tego czasu, który mam teraz z dziećmi. Tej teraźniejszości, która nawet jeśli jest trudna to jest ważna. Cieszę się z tego jak dziewczyny reagują na wieść o rodzeństwie. Jak Hania codziennie sprawdza czy urósł mi brzuch, zastanawia się jak duże jest 'tajemnicze dziecko ' (tak nazywa dzidziusia, bo nie wiadomo jeszcze czy to chłopiec czy dziewczynka). Janka przychodzi i mówi 'cześć' do brzucha. Po prostu cieszę się, że będzie z nami jeszcze Ktoś. 

Poświęciłaś się macierzyństwu w 100%, nie pracujesz zawodowo. Czujesz ze macierzyństwo jest Twoim powołaniem, Twoją rolą? Czy może jednak czegoś Ci brakuje?

Zawsze wiedziałam, że chcę być mamą. Nie wiedziałam jakie studia wybrać ani czym się zajmować zawodowo, ale wiedziałam, że chcę być mamą. Od początku ustaliliśmy z Adamem, że on utrzymuje rodzinę, ja zajmuję się domem. To była nasza wspólna decyzja. Choć czasem to trudne, chcieliśmy, żeby nasze dzieci dostały tyle rodzicielskiej uwagi na ile tylko to możliwe. Niektórym może się wydawać, że takie 'siedzenie w domu' jest wyrwane z zawodowego życiorysu, że wtedy nasza kariera się zatrzymuje. A ja myślę, że nigdzie nie rozwinęłam się tak, jak będąc mamą. Nie przekroczyłam tyłu swoich granic i nie poznałam siebie. To macierzyństwo określa to jaka jestem. Mam kilka pomysłów co zrobię jak dzieci podrosną, pójdą do szkoły i przedszkola. Ale na pewno chcę w dużym stopniu być tą mamą, która po prostu jest. Czasem skrajnie zmęczona, nieogarnięta, ale jest.

Czego żałujesz że nie wiedziałaś jak po raz pierwszy zostałaś mamą i co wiesz, że mogło być pomocne? Coś co byś chciała przekazać innej mamie która jest na starcie aby jej było lepiej, łatwiej, prościej, spokojniej?

Chyba nie ma czegoś takiego. Może czasem żałuję, że na początku byłam za mało asertywna jeśli chodzi o bezsensowne, złote rady. Myślę, że warto pamiętać jedno i to niekoniecznie tylko przy pierwszym dziecku: jesteś najlepszą mamą swojego dziecka. Masz prawo być zmęczona, masz prawo być sfrustrowana, możesz płakać i możesz czegoś nie wiedzieć. Ale to wciąż znaczy, że jesteś najlepszą mamą. Po prostu słuchaj siebie i swojej intuicji. 




Powyższy wywiad  jest częścią projektu "Narodziny Matki" - rozmów o kobiecych emocjach podczas startu w macierzyństwo. 
Pomysł projektu, rozmowy i zdjęcia: Aleksandra Wilk-Przybysz

Chcesz wesprzeć projekt i przyczynić się do wydania książki "Narodziny Matki" ? Więcej informacji tutaj:


#NarodzinyMatki #ProjektNarodzinyMatki
Chcesz wziąć udział w projekcie lub masz pytania, pisz: wilkprzybysz@gmail.com

You May Also Like

0 komentarze