[Narodziny Matki] Cz.12 - Historia Oli

by - maja 05, 2019



O stratach nie mówi się dużo, pozostają w temacie tabu. Tymczasem wiele z nas przeżywa ból poronienia w ciszy i bez konfrontacji z najbliższymi. O tym jak wspierać kobietę która utraciła ciążę i o tym jakie emocje towarzyszą stawaniu się mamą po bolesnych doświadczeniach rozmawiałam z Olą.

W wielu trudnych życiowych sytuacjach pomagają nam historie innych – bliższych lub dalszych- którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Miałaś taki punkt odniesienia w najbliższym otoczeniu?
Niestety nie. I nie wierzę w to, że skoro my mamy taką historię to że gdzieś w rodzinie nigdy podobna historia nie miała miejsca. Jednak o tym zupełnie się nie rozmawia. Nie porusza się tematu poronień, strat dzieci. I jak próbujesz dociec przyczyny to nie masz możliwości aby dotrzeć do tej wiedzy. Inni też jej nie mają bo te historie nie są przekazywane dalej, a szkoda. Może byłoby choć ciut łatwiej.
Miałaś dość długą drogę do rodzicielstwa
Zanim na Świecie pojawił się syn poroniłam trzykrotnie. Przy pierwszej ciąży USG wykonywał kto inny niż lekarz prowadzący. Pytał o datę ostatniej miesiączki i powiedział coś takiego: "Coś tu się w zeznaniach nie zgadza". Zero wytłumaczenia. Zaniepokoiło mnie to, pomyślałam, że najwidoczniej ja pomieszałam coś w podawanej przez siebie dacie. Ten niepokój miałam w sobie czekając na kolejną wizytę. Potem nagle pojawiło się plamienie, wizyta na izbie przyjęć i zrozumiałam co się nie zgadzało... Wcześniej nie docierało do mnie że mogłabym poronić. Straciliśmy te ciążę jak i dwie kolejne. Potem 4 ciąża, pierwsza którą udało się utrzymać, wraz z którą był ogromny strach.  Ostatni miesiąc ciąży spędziłam w szpitalu. Nawet gdy wyniki były już dobre niezbyt chcieli mnie wypuścić. Oni też się obawiali, choć nie mówili tego wprost.
Po pojawieniu się syna przez dość długi czas staraliśmy się o kolejne dziecko. Gdy już się udało kolejny raz musieliśmy poradzić sobie ze stratą. Gdy po niej kolejny raz zaszłam w ciążę nie spodziewaliśmy się, że to może nam się udać, byliśmy przecież też coraz starsi. Jednak udało się, córka jest z nami, choć od razu na początku ciąży pojawił się stres w postaci krwawienia.
Bałaś się, że coś ledwo się zaczęło a już się kończy?
Tak.. i wiesz co jest najgorsze? Masz takie doświadczenie poprzednich poronień i niby wiesz, że już raz się udało, jednak i tak nastawiasz się na najgorszy możliwy scenariusz. Jechaliśmy na kontrolę jak na ścięcie.
Jechałaś dowiedzieć się, że znów nic z tego?
A dowiedziałam się, że jest w porządku. Byliśmy zaskoczeni. Jednak był to bardzo wczesny etap i na badaniu nie można było jeszcze zobaczyć serca dziecka. Dopiero na kolejnej kontroli utwierdziłam się w tym, że się udało.

Ogromna radość! Ale też pewnie nieustająca obawa.
Po porodzie, szczególnie takim wyczekanym, czujesz ogrom miłości. Czujesz, że masz przy sobie prawdziwy cud. Jednak z początkami niestety nie jest tak, że od pierwszych dni ciąży możesz od razu wszystkim powiedzieć że masz dwie kreski na teście, że jest ekstra bo spodziewasz się dziecka. Cieszysz się i boisz jednocześnie. Czekasz. Nie wiesz czy podzielić tą nowiną bo nie wiesz jak długo przyjdzie Ci się tym wszystkim cieszyć. I my czekaliśmy w przekazywaniem informacji długo, co najmniej 3 miesiące. Strach pozostawał jednak na znacznie dłużej.
To oczekiwanie musiało być bardzo trudne.
Było. Do tego w związku na mój wiek a także historię poronień zalecono mi dodatkowe badania inwazyjne. Uznaliśmy, że w razie czego chcemy wiedzieć, bo możemy się wtedy lepiej do niektórych sytuacji przygotować.
Miałaś amniopunkcję?
Tak. Po tym zabiegu czułam się naprawdę źle. Mało się o tym publicznie mówi i szkoda bo ja zupełnie nie wiedziałam że tak mogę to badanie odebrać. Dla mnie był to ból ale i ogromny strach. Jest też duże fizyczne obciążenie dla organizmu. Do tego to długie czekanie na wyniki które i tak nie uspokajają. Nie dają pewności. Nie sprawdzają wszystkich możliwych wad.
Co wspominasz jako najtrudniejsze doświadczenie tych lat?
Najtrudniejsze doświadczenie to strach, lęk. Nigdy nie wiesz co się wydarzy.
Pierwsza strata była szokiem. Zaczęłam plamić i nie wiedziałam jak mam zareagować. Nie miałam o tym żadnej wiedzy. Nie miałam pojęcia, że coś takiego się zdarza. Przy czwartej ciąży dość często ze strachu jeździłam na izbę przyjęć. Miałam czasem nawet wyrzuty sumienia, że może komuś zupełnie niepotrzebnie zawracam głowę. Całe szczęście lekarze uspokajali mnie mówiąc, że warto wszystko sprawdzać, szczególnie po tym co przeszłam wcześniej. Po takich doświadczeniach boisz się o wszystko, każda mała rzecz potrafi Cię zaniepokoić. Starałam się nie żyć tym lękiem, nie trudno się go wyzbyć.
Nie miałaś czasem takiej myśli, że nie dasz rady dłużej się starać? Ten ogrom smutku i lęku Cię nie przytłoczył?
Zdecydowałam się z Tobą porozmawiać aby pokazać, że nawet przy historii tak licznych poronień jest szansa na szczęśliwy finał. Jednak jak się żyje tymi kolejnymi tragediami to szczerze ciężko uwierzyć w to, że może kiedykolwiek być dobrze. Łatwo się po prostu załamać. Po każdej stracie mijało sporo czasu zanim podejmowaliśmy decyzję, że jesteśmy w stanie ponownie próbować. Siłę w tym wszystkim dawało mi to, że nasze wyniki badań były dobre. Nie szukałam więc winy za to wszystko w nas, w naszych ciałach. Zrozumiałam, że takie rzeczy po prostu się dzieją.
Ale wiesz kiedy szczerze było mi okrutnie ciężko? Przy każdej wizycie u lekarza, położnej, przy każdej takiej kontroli na izbie przyjęć – co mi się często zdarzało – musisz powiedzieć to ile masz za sobą ciąż a ile porodów. Wypełniasz te papiery, liczysz, przypominasz sobie. Zdarza się, że położna czy lekarz się myli  i wpisuje, że to czwarta ciąża, a to nie czwarta tylko szósta.
Ciężko sobie o tym przypominać?
Wiesz, ja nie chcę tego zapomnieć i zamazać, tu nie o to chodzi. Ale cały czas to rozgrzebujesz, a to bardzo trudne.
A gdy ktoś Cię pyta ile masz dzieci, to co odpowiadasz?
Mówię, że dwójkę. Strat nie ukrywam ale też nie chcę rozpoczynać tego tematu przy każdej okazji. Przepracowałam te straty na swój sposób. Był taki ważny moment kiedy w któreś święto zmarłych ksiądz postawił taki symboliczny pomnik dla wszystkich dzieci nienarodzonych. Poszłam i zapaliłam tam znicz. Myślę, że dzięki temu zamknęłam pewien etap. Było mi to bardzo potrzebne.
Wiem, że czasem kobiety mają potrzebę aby nadać utraconemu dziecku imię, ja wolałam tego nie robić. I może zabrzmi to strasznie ale cieszę się, że te straty nie były późnymi stratami. Myślę, że dzięki temu było odrobinę łatwiej.
Chciałam porozmawiać o wsparciu, tym medycznym, ale nie tylko. Pierwszej córki o mały włos nie straciliśmy. Krwawienie było ogromne i nigdy nie zapomnę tej wizyty u lekarza gdy przestraszona leżałam na fotelu a on takim głosem jakby od niechcenia powiedział „no poroniła pani, zdarza się”.
Też słyszałam podobne teksty. Nawet taki: proszę sobie poczytać w Internecie: “puste jajo płodowe”. Myślałam wtedy sobie, że przecież oni mają do czynienia z setkami takich przypadków…
Jasne, że tak. Wiadomo też, że nie mogą brać na siebie tych wszystkich ciężkich emocji bo byłoby to nie do udźwignięcia. Nie zwalnia to jednak z empatii i odpowiedniego traktowania pacjentki. Może dla tego lekarza to sytuacja jakich wiele ale Ty w danym momencie przeżywasz swoją tragedię.
Zdecydowanie. Najtrudniej jest gdy tak bagatelizują sytuację mówiąc „ma pani jeszcze czas, będzie kolejne” czy „jak raz się udało zajść w ciąże to uda się i kolejny raz”.
To okrutne. Zupełnie jak by to kolejne sprawiło, że zapomnisz o poprzednim.
Całe szczęście były też osoby które potrafiły wspierać czy sytuacje które pozytywnie mnie zaskoczyły. Na przykład na Żelaznej (Szpital Specjalistyczny św. Zofii w Warszawie) wręczono mi taki list na którym wypisane były wszystkie prawa jakie kobieta ma w danej sytuacji. Dowiadujesz się z tego, że niezależnie od etapu ciąży możesz poznać płeć dziecka (jeśli w badaniach da się to zweryfikować), są informacje o pochówku, pomocy psychologicznej i inne. Niby suche informacje ale to jest dużo. To są rzeczy o których w momencie przeżywania tych ciężkich emocji trudno by Ci pomyśleć, skupić się na szukaniu tych rzeczy.

Jak nie wspierać osoby która straciła dziecko?
Jeśli się wie o tej stracie to przede wszystkim nie zbywać tematu. Niektórzy o twojej stracie wiedzą ale nic ci nie powiedzą, nie zapytają. Wszystko odbywa się poza tobą. Ani nikt nie zapyta, ani nikt nie współczuje. A tobie zaczyna być dziwnie, czujesz się taka obok, niezauważona. Zupełnie jak byś zrobiła coś złego. Ludzie nie wiedzą jak zareagować ale ja też nigdy nie wymagałam aby ktoś wiedział co zrobić w tej sytuacji, bo to sytuacja szalenie trudna i bolesna. Wystarczy po prostu zauważyć. Nie zamykać na to oczu. Przecież można po prostu powiedzieć „Przykro mi” , „Nie wiem co Ci powiedzieć, ale jestem” lub „daj znać jak byś czegoś potrzebowała”.
Okropne jest też to gdy jako para kilka lat po ślubie dostajesz zewsząd od osób postronnych pytania „A kiedy u Was będzie dziecko?” czy „Bo u mojej córki to już dwójeczka jest, a Wy nie chcecie?”. I masz wtedy ochotę tego kogoś walnąć między oczy. Po pierwsze to są prywatne sprawy danej pary ale po drugie gdy jesteś po takich przejściach każde takie pytanie jest dla ciebie jak policzek.
To były długie  lata zanim po wielu próbach i trudzie doświadczenia strat udało Wam się doczekać dziecka. Pewnie w tym czasie wśród znajomych i innych bliskich zaczęły pojawiać się dzieci…
Jest coś takiego, że trwa wiosna i nagle wszędzie wokół widzisz mamy z dziećmi, kobiety w ciąży. I wtedy jest bardzo przykro. Pamiętam też jak po jednym poronieniu zarówno jeden jak i drugi brat powiedzieli, że rodzina im się powiększy. I te mieszane uczucia były chyba najtrudniejsze. Z jednej strony ogromnie się cieszysz ich szczęściem ale z drugiej czujesz żal i złość, że Tobie znów się nie udało.
Pamiętam taką sytuację. Był 30 tydzień ciąży. Leżałam na Sali oddziału patologii ciąży wraz z 4 innymi mamami. 4 z nas dosłownie walczyły i modliły się o to by utrzymać ciążę, liczył się każdy dzień. Wsłuchiwałyśmy się w ktg, leżałyśmy. Była też jedna mama która zupełnie nie przejmowała się tym co będzie i dodatkowo przy każdej możliwej okazji uciekała na papierosa. To było cholernie bolesne zderzenie z rzeczywistością. Ty boisz się o zdrowie i życie dziecka a inna osoba zupełnie nie szanuje tego, co ma.

Pewnego razu gdy czekałam na USG które miało potwierdzić, że poroniłam. W kolejce czekała taka kobieta w już zaawansowanej ciąży, co chwilę paliła.  W dodatku przyszła do szpitala tylko dlatego, że przegapiła termin planowego badania i stwierdziła, że na izbie jej zrobią. I  wtedy czujesz taką niezgodę z tym, że Ty coś tracisz a ktoś do tego co ma podchodzi zupełnie lekceważąco. Do tego zaczynasz się zastanawiać jak to jest, że Ty starasz się, dbasz o siebie a doświadczasz tego co doświadczasz a osoba która robi wszystko czego robić nie powinna nie ma żadnych problemów z zajściem w ciążę i jej utrzymaniem. Ciężko zrozumieć czemu się tak dzieje, a jeszcze ciężej to zaakceptować.
Czujesz jakąś złość na los, na Boga czy na swoje ciało o to co Cię spotkało?
Nie, zdecydowanie nie. Zawsze starałam się to sobie racjonalizować. Jednak z drugiej strony zastanawiam się czy to dobrze, że takie emocje się we mnie nie pojawiły. Czasem myślę nad tym, czy ta cała złość nagle ze mnie nie wyjdzie, czy nie jest gdzieś głęboko ukryta do przepracowania. Może ten etap kiedy wypuściłabym ją przez taki wentyl powinien się pojawić?
Czy każdą z czterech strat przeżywałaś podobnie?
Każde z tych doświadczeń było zupełnie inne. Inaczej się zachowywałam, miałam inne potrzeby.  Pamiętam, że po pierwszym poronieniu nie brałam nawet zwolnienia, od razu wróciłam do pracy.  Przy kolejnych już skorzystałam z tego czasu aby sobie wszystko poukładać.
Ale wiesz co jeszcze jest ciekawe? Gdy masz za sobą doświadczenie poronienia to przy ciążach nie mówisz niczego od razu w pracy, czekasz na ten magiczny trzeci ukończony miesiąc. Tymczasem znów tracisz ciążę. Wracasz ze szpitala i masz możliwość wzięcia zwolnienia płatnego 100%, jednak widać że jest to zwolnienie tzw. ciążowe. Zaczynasz więc  rozważać czy brać zwolnienie stuprocentowe po którym wiadomo będzie, że jesteś podczas starań czy brać 80%, zwykłe zwolnienie i uniknąć tematu. Pojawia się w głowie ta kalkulacja i rozważanie jakie wyjście będzie bardziej odpowiednie. Ja potrzebowałam rozmowy i zauważenia problemu ale są kobiety które wybiorą zwykłe zwolnienie tylko po to aby uniknąć sygnalizacji tego, że pojawił się problem. Chcą uciąć spekulacje. Biorąc zwykłe zwolnienie unikają tego, że dając zwolnienie ktoś spojrzy z boku i stwierdzi „zwolnienie ciążowe ale ten brzuch nie rośnie, nic się nie dzieje”. Nie dadzą przestrzeni do kontynuacji bolesnego tematu.
Jaką mama jesteś?
Z czasem mam coraz większą samoświadomość. Poukładałam sobie wiele w głowie i nie daje sobie już na nią wejść, nie słucham złotych rad. I to nawet nie jest kwestia wieku ale sumy doświadczeń. Jestem mamą spełnioną i silną. Mówi się, że co nas nie zabije to nas wzmocni.
Czujesz się wzmocniona tymi doświadczeniami?
Zdecydowanie. I wyniosłam z tego ogromną naukę. Kiedyś lubiłam mieć w życiu wszystko zaplanowane. Teraz wiem, że planować mogę ale muszę przyjąć to, że ten plan może ulec ogromnej i niespodziewanej zmianie.
Masz zamiar rozmawiać z dziećmi o poronieniach?
Jeszcze nie, póki co są za mali ale na pewno tak, przyjdzie na to czas. Rozmowa o tych wydarzeniach i emocjach jest bardzo ważna. Nigdy nie wiadomo jak ułoży się ich życie a warto zdawać sobie sprawę z różnych scenariuszy.
Możliwe, że Twoja córka będzie kiedyś chciała zostać mamą. Jaką jedną myśl czy radę chciałabyś jej przekazać?
Zaufaj sobie.



 



Powyższy wywiad  jest częścią projektu "Narodziny Matki" - rozmów o kobiecych emocjach podczas startu w macierzyństwo. 
Pomysł projektu, rozmowy i zdjęcia: Aleksandra Wilk-Przybysz

Chcesz wesprzeć projekt i przyczynić się do wydania książki "Narodziny Matki" ? Więcej informacji tutaj:


#NarodzinyMatki #ProjektNarodzinyMatki
Chcesz wziąć udział w projekcie lub masz pytania, pisz: wilkprzybysz@gmail.com


You May Also Like

1 komentarze

  1. Chcę zaświadczyć o tym, co rzucający zaklęcie zrobił dla mnie i mojego mężulka. Jesteśmy małżeństwem od 2007 r. Bez oznak ciąży lub poczęcia. Wyszedłem wtedy z kontroli urodzeń i nie miałem okresu. Mój żyroskop dał mi progesteron do skoku - rozpocznij okres i tak się stało, ale nie miałem kolejnego. zrobiliśmy kolejną rundę progesteronu, a następnie 100 mg clomidu przez 5 miesięcy, przestrzegaliśmy wszystkich zaleceń lekarzy, ale bezskutecznie. Kupowałem test ciążowy zestawów owulacyjnych I wreszcie dostałem 3 testy, kiedy ja owulowałem! Od tego czasu próbujemy od lat! Cóż, byłem bardzo zdezorientowany, ponieważ nadal biorę test ept I wszyscy okazują się negatywni! Naprawdę chcę dziewczynkę, podczas gdy mój mężulek chce chłopca LOLL! Myślę, że może po prostu próbujemy za bardzo, co mogę ci powiedzieć, że minęło już wiele lat i wciąż nie mam czasu, żeby nikomu pomóc, ponieważ każde ciało wokół nas było już na skraju utraty ich wiara w nas.no miała biec do jednego wiernego dnia, kiedy czytałem czasopismo i natknąłem się na stronę, gdzie znalazłem temat lub nagłówek {A SPELL CASTER}, który może uzdrowić kogoś z HIV i AIDS, przywieźć swój EX , powiększ swoją PIERSIĘ, pomóż zdobyć LOTERIĘ VISA, stracić MASĘ, a nawet zdobyć sześć PAKIETÓW I spłaszczyć BELLY, spróbowałem i zanim nie mogłem tego zrobić, Kapłan Salami uratuje mnie przed moim problemem, rzucając zaklęcie dla mnie i powiedział mi, żebym się kochał z moim mężulkiem, potem dziewięć miesięcy po zaklęciu i kochaniu się z mężem dostarczyłem bliźniak CHŁOPIEC I DZIEWCZYNA. To czarodziejskie nazwisko rzuca kapłana Salami, tak wielu ludzi jest świadkami jego wspaniałej pracy .. Jest miły, skontaktuj się z nim na purenaturalhealer@gmail.com WHATSAPP +2348105150446, jeśli masz jakieś kłopoty Dzięki tak bardzo !!

    OdpowiedzUsuń