[Narodziny Matki] Cz. 10 - Historia Kingi

by - kwietnia 21, 2019


Czy to jeszcze baby blues czy już depresja poporodowa? Trudne emocje na starcie nie są niczym wstydliwym ani rzadkim. Łatwo jednak w natłoku nowej codzienności zapomnieć o sobie i swoich emocjonalnych i energetycznych zasobach. Zapraszam Was dziś do zapoznania się z historią Kingi.



Opowiedz mi o swoim macierzyńskim starcie. Jaki wyglądał poród?

Planowałam dobry, spokojny i naturalny poród. Był 38 tydzień. Obudził mnie silny skurcz, pojawiło się krwawienie. Zamiast jechać do wybranego wcześniej szpitala pojechaliśmy po prostu do najbliższego, zostawiono mnie tam na obserwacje. Po południu zaczęłam rodzić. Tuż po porodzie gdy dostałam syna poczułam totalny szok. To już? I choć w ostatniej części porodu spanikowałam, nie wiedziałam co się dzieje to po chwili nie mogłam więc uwierzyć że już po wszystkim.

Tak obiektywnie ten poród nie był szczególnie traumatyczny, był taki przeciętny, ale ja chciałam pięknie, naturalnie i w ogóle och i ach, i miałam poczucie, że pierwsza rzecz w macierzyństwie od razu mi nie wyszła tak jak powinna. Byłam cały czas podłączona do KTG i kroplówki (nie wiem do dzisiaj, po co), rodziłam na leżąco z nacięciem krocza. Zawiodłam się sama na sobie, że nie umiałam jakoś bardziej dyskutować z personelem i walczyć o swoje prawa. Może mogłam mieć lepszy poród? Może byłby łatwiejszy dla mnie i dla Piotrusia? Może gdybym wywalczyła te słynne pozycje wertykalne, to nie miałby wylewu? Już wtedy, zaraz po porodzie, zaczęłam się wkręcać w poczucie winy.
Myślałam, że wyjdziemy dość szybko do domu. Po obchodzie pielęgniarka stwierdziła, że syn jest taki… rozdygotany.
Co to znaczyło?
Mówiła, że jest zbyt roztrzęsiony, że za mocno macha rączkami. Zrobiono mu dodatkowe badania, wyszło odwodnienie i za niski cukier. Bilirubina też nie była na prawidłowym poziomie, wynik był zbyt wysoki. Podano mu kroplówkę, położono pod lampy i wdrożono dokarmianie sztucznym pokarmem.
Przed porodem naczytałam się o karmieniu piersią, o znaczeniu karmienia naturalnego dla dziecka. Jednak gdy lekarz sugerował mi, ze musze dokarmić to poczułam, że nie mogę się o to wykłócać bo chodzi o zdrowie dziecka. Bałam się. 
Udało Ci się jednak docelowo zejść z dokarmiania?
Po dwóch tygodniach od porodu skontaktowaliśmy się z doradcą laktacyjnym i dość szybko udało się przejść na wyłączne karmienie piersią. Od początku jednak czułam się przytłoczona wszystkim.
Czym konkretnie?

Chyba najbardziej odpowiedzialnością. Tym, że teraz ten mały człowiek jest ode mnie zależny.

Chcieliście mieć dziecko?

Bardzo, jednak chyba nie do końca w danym momencie. Zaszłam w ciążę podczas ostatniego semestru studiów i to oznaczało, że wszystko nam się przedłuży w czasie jeśli chodzi o edukację. Teraz powtarzam rok. Wcześniej planowałam najpierw skończyć studia a dopiero starać się o dziecko. 
A gdy dowiedziałaś się, że jednak dziecko pojawi się wcześniej niż planowałaś?
Poczułam bunt. Nie chciałam tego teraz. Po czasie poczułam jednak radość, choć połączoną z obawami.

Poukładałaś sobie plan jak to będzie? Jak zorganizować sobie życie z małym dzieckiem aby dokończyć studia?
Taki plan dostałam od rodziców, zrobili go za mnie. Nie wyobrażali sobie, abym miała nie skończyć studiów czy je przerwać, zawiesić. Może mogłam się na coś nie zgodzić ale było mi głupio. Specjalnie brali urlop w pracy i dojeżdżali z Bydgoszczy do Warszawy aby zostać z Piotrusiem bym ja mogła wyjść na uczelnię. Czułam się więc zobowiązana aby chodzić na zajęcia.
To ogromne obciążenie i odpowiedzialność: dziecko, prowadzenie domu, studia. 
Pamiętam, że 1 października miałam spotkać się z promotorem mojej pracy licencjackiej. Szczerze powiedziawszy miałam nadzieję, że zacznę rodzić przed tym dniem bo nie czułam się gotowa na to spotkanie. Syn urodził się 1 października o 7 rano. 
To faktycznie udało Ci się! Jednak mimo tej jednorazowej sytuacji dość szybko wróciłaś do studiowania?
Dwa tygodnie po porodzie pojawiłam się na pierwszych zajęciach.
Rety, jeszcze w połogu. To musiało być bardzo trudne dla Ciebie i Twojego ciała. Jak się czułaś?
Wtedy jeszcze cały czas byłam chyba w poporodowym szoku, więc nie pamiętam tego jako fizycznej trudności. Było mi przykro, że muszę zostawić synka na tak długo. To był dodatkowo czas największych trudności z karmieniem piersią, syn był jeszcze wtedy dokarmiany. Byli tu jednak moi rodzice którzy się nim zajmowali.

Od razu rzucona byłaś w wir obowiązków szkolnych, opiekę przejęli dziadkowie. Trudno było znaleźć przestrzeń na budowanie relacji z nowonarodzonym dzieckiem gdy wokół jest było dużo ludzi a Ty miałaś mnóstwo dodatkowych obowiązków?
Ja byłam w tym wszystkim taka… z boku.
Miałam poczucie, że nie umiem się nim zająć. Do tego dochodziły początkowe problemy z karmieniem piersią. Ostatecznie z dokarmiania zeszłam ale na starcie miałam ogromne uczucie porażki, że moje dziecko dostaje butelkę. Czułam też, że nie umiem go dobrze ubrać, przewinąć. Wszyscy wszystko robili sprawniej i szybciej ode mnie.
Ta wprawa to kwestia praktyki i czasu. Nie ma co oczekiwać od siebie, że od pierwszych dni będziemy robić wszystko świetnie i ekspresowo.
Tak, ale to takie błędne koło. Początkowo wszyscy mnie wyręczali a z czasem sama go oddawałam, bo czułam, że inni wszystko zrobią coś lepiej i szybciej ode mnie. Ja zaczęłam czuć się taka…
…jaka?

Mało kompetentna w każdej około rodzicielskiej kwestii.


Pamiętam jak przed naszym spotkaniem wspominałaś, że bywają takie dni, że masz ochotę zamknąć się w pokoju i płakać.
Teraz też mam takie dni gdy łapie mnie taki totalny dół. Czuję, że wszystkiego jest za dużo. Muszę ogarniać dziecko, wyjść na spacer, wymyślić kreatywne zabawy, znaleźć czas aby leżał na brzuszku. Nosić, mówić do niego. Myśleć o tym jakie zabawki będą prawidłowo stymulować jego rozwój. Zrobić zakupy, ogarnąć dom, ogarnąć obiad. Do tego wszystkiego przygotować rzeczy na uczelnie. Mocno mnie to przytłacza.
Czuję, że jest ogromny nacisk na rodziców aby doktoryzowali się niemal w rozwoju dziecka. Zaczynamy maniakalnie wręcz śledzić jakich to zajęć, aktywności czy gadżetów potrzebuje nasze dziecko aby idealnie się rozwijać. Nawet zabawki są reklamowane jako edukacyjne. Sugeruje się że skoro dziecko nie ma tej zabawki to coś mu zabieramy z tej „edukacji”. To bardzo nie fair w stosunku do rodziców. I łatwo w tym wszystkim zapomnieć o tym, że wystarczy nasza bliskość i uwaga.
To prawda. Ja natomiast łapie się głównie na porównywaniu. Syn ma pół  roku i nie pełza. Tymczasem ja czytam, że inne dzieci w jego wieku pełzają i już zaczynam się stresować i obwiniać, że to z pewnością kwestia mojego zaniedbania. Może leży na łóżku za dużo a za mało na macie? Albo za dużo czasu w bujaczku? Momentalnie pojawiają się myśli co ja zrobiłam źle. Czytam na grupach osiągnięcia innych dzieci i nie potrafię się tym cieszyć tylko od razu dopatruje się tego, że coś zrobiłam źle i przez moje niedopatrzenie nie daję synowi przestrzeni do dobrego rozwoju. Wyliczam sobie nieustannie co powinnam robić a czego nie. Stałe porównywanie męczy. Czy do innych dzieci, czy do siatek rozwoju. Czuję się w tym zagubiona.

Informacji jest zbyt wiele?
Wiesz, czytam te wszystkie blogi, książki. I pojawia się informacja: kup matę piankową aby zachęcić dziecko do aktywności, do ćwiczenia i leżenia na brzuszku bo to dobre dla rozwoju motoryki. Dostał matę. Potem przeczytałam, że na te puzzle piankowe trzeba uważać, bo zawierają toksyczny formamid. I już nie wiem – kłaść go na tej macie czy go nie kłaść? Jest dla niego dobra czy toksyczna?

Łatwo jest się w tym zagubić, łatwo też mieć poczucie, że co nie zrobisz to i tak będzie źle.
I ja dostaje już kręćka. Nie jestem idealną mamą.

Nie da się być idealną, perfekcyjną mamą. Nie znam ani jednej mamy, która by taka była. Pościg za idealnością może być frustrujący, tym bardziej, że to ideał nie do osiągnięcia. Tymczasem warto być wystarczająco dobrym rodzicem. Choć sztuka odpuszczenia nie na leży do najłatwiejszych.
Mam sporo takich dni kiedy jako mama czuje się dobrze, fajnie. Jednak bywają takie dni, gdy mam dołek, dosyć wszystkiego. Większość dnia spędzam leżąc w łóżku.

Jakie masz wtedy myśli?
Czuję, że jestem mu zupełnie niepotrzebna. Inni znają się na nim lepiej, lepiej niż ja się nim zajmują. Czuję, że mogłabym wyskoczyć przez okno i byłoby lepiej dla wszystkich. 


Czy rodzina próbowała Ci pomóc?
Początkowo, gdy byli tu non stop przez dłuższy czas zwalaliśmy moje humory na baby blues. Przecież tak bywa – przejdzie. Teraz gdy już wyjechali i  nie mają ze mną do czynienia tak często nie zauważają tego w takim stopniu.

Ale jest mąż, on jest każdego dnia.
Niby tak, jednak te humory nie są moją stricte poporodową cechą. Już przed ciążą miewałam gorszę dni, lęki czy ataki paniki. Chyba przyzwyczaił się do mojej huśtawki nastrojów.
Szukałaś procesjonalnej pomocy?

Byłam u psychiatry. W pewnym momencie poczułam, że nie daje sobie rady. Pani powiedziała, że dopóki karmię piersią nie może mi pomóc żadnymi lekami. Kazała przyjść jak odstawię dziecko od piersi. Wiesz, to karmienie to jedna z nielicznych rzeczy z jakich jestem dumna. Z tego, że zawalczyłam o to i że się udało. Nie potrafiłabym i nie chciałabym z tego zrezygnować na tak początkowym etapie. Wiem, że są opcje na pomoc farmakologiczną w moim stanie jednak nie czułam się na siłach aby wykłócać się z lekarzem. Nie miałam też siły szukać dalszej pomocy, szczególnie, że osoba do której trafiłam była polecana jako ta obeznana w temacie karmienia piersią. Polecano ją a okazała się zupełnie niepomocna.
To co Ci pomaga gdy jest gorszy czas?

Przeważnie czekam aż mi przejdzie.
Masz wsparcie?

Uciekam się do internetowego wsparcia. Pomaga mi gdy przeczytam o tym że ktoś ma podobne problemy do moich. Brakuje mi jednak bezpośredniego kontaktu z ludźmi.
Próbowałaś wyjść na jakieś zajęcia dla rodziców z dziećmi aby poznać rodziny z okolicy?

Byłam na takich spotkaniach, spotykam się z ludźmi na miejscu ale kontakt szybko się rozjeżdża, nie potrafię go utrzymać poza spotkaniami. Cholernie mi z tym ciężko ale nie potrafię chyba budować relacji.
Pojawiały się takie myśli, że żałujesz, że zostałaś mamą?
Bywa tak nadal, choć może ciut rzadziej niż wcześniej. Zdarza się też, że zastanawiam się jak bardzo złą matką jestem. Myślę sobie wtedy, czy jak by ktoś mi go zabrał to czy było by mi przykro czy nie? Zawsze dochodzę do wniosku, że jednak było by mi przykro więc jeszcze nie jest ze mną aż tak źle.

To okropnie trudne emocje. Cieszę się, że mówisz mi o tym otwarcie. Wiele kobiet czuje podobnie ale boją się przyznać do tego nawet same przed sobą, a co dopiero mówić o tym innym. Uważam jednak, że to ogromna odwaga i wielką wartość widzę w tym, że pokazujesz mi, ze takie uczucia nie są niczym dziwnym. Pojawiają się u wielu z nas i nie powinny być nigdy powodem do wstydu. Do mnie wraca to, że po pierwszym bardzo trudnym emocjonalnie porodzie miałam takie ciężkie okresy gdy kumulowały mi się negatywne emocje. Potrafiłam wtedy powiedzieć mężowi, że powinien znaleźć inną, lepszą mamę dla naszej córki i najlepiej jak by zrobił to szybko aby nie zdążyła mnie pamiętać. Dziś wiem, że byłam okropnie wymagająca względem samej siebie i nie potrafiłam poradzić sobie z tym, że start w rodzicielstwo nie był taki jak sobie planowałam. To było jak kula śniegowa, samo się napędzało. Teraz w głowie mam takie zdanie, że za każdym razem kiedy myślisz o sobie jako o złej matce zamień słowo „zła” na „zmęczona” i zadbaj o siebie. 
Najtrudniejsze dla mnie jest wkręcanie siebie w to, że zrobiłam dziecku krzywdę przez brak kompetencji czy zaniedbanie. Przerasta mnie to. Przy porodzie miał drobny wylew. Lekarka zwróciła uwagę na to, że kruchość naczyń krwionośnych mogła być powiązana z moimi wahaniami cukru. To był dla mnie koszmar, nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że nie trzymałam diety cukrzycowej i tym samym naraziłam dziecko. Biczowałam się za każde moje niedopatrzenie. Nieustannie myślę, że coś mogłam zrobić lepiej, inaczej. Łatwo się w tym zakręcić. 

 

Czego najbardziej Ci brakuje?
Chyba tego aby ktoś podszedł i powiedział: Spokojnie, robisz to dobrze.
Brakuje mi też osoby której mogłabym zaufać. Osoby która poza wsparciem miała by merytoryczną i przede wszystkim aktualną wiedzą dotyczącą dzieci. Tu nie mogłam zaufać nawet położnej środowiskowej. Podczas wizyty powiedziała mi, że jak nie będę wystarczająco jeść to będę miała chudy pokarm. Jak słyszę takie głupoty to przestaje z miejsca ufać w jakichkolwiek innych kwestiach. A brakuje mi oparcia.

A gdy mówisz najbliższym o swoich obawach to co słyszysz?
Zwykle mówią mi, że przesadzam. Sugerują, że nie powinnam się wszystkim przejmować. Ale ja nie potrafię się nie przejmować. Uważam, że te rzeczy na których się skupiam są ważne. Brakuje mi tego zrozumienia. Wolałabym usłyszeć „rozumiem, że się martwisz”. Nie oczekuję i nie chcę aby ktoś martwił się tak mocno jak ja. Wolałabym jednak otrzymać wsparcie i zrozumienie a nie krytykę która nic dobrego nie wnosi. 
Starasz się słuchać swojej intuicji?
Zupełnie staram się nie słuchać tego głosu, nie ufam sobie. Stąd moja potrzeba stosowania się do wszelkich zaleceń, odnoszenia się do tabeli i siatek rozwoju. To daje mi poczucie bezpieczeństwa ale jednocześnie wiem, ze powoduje stały stres.
Jak opisałabyś swoją codzienność?
Czuję się zmęczona i bardzo samotna. Mąż teraz też wrócił na uczelnie. W tygodniu pracuje więc siłą rzeczy jestem sama z synkiem. Do tego jednak co drugi weekend podczas jego zjazdów zostaje z nim sama. To dla mnie bardzo trudne i nie potrafię znaleźć czegoś co by mi w tym pomogło.
Początkowo nawet spacery które niby miały być chwilą oddechu dla mnie były ogromnym wyzwaniem. Najpierw ubierałam siebie aby dziecko się nie pociło, potem ubierałam jego. Wychodziliśmy z klatki a on w ryk. Byłam spocona, zmęczona i wściekła. Nie mogłam ruszyć się nawet na metr z domu. Wracałam. Nie chciałam iść na spacer z płaczącym dzieckiem. Ludzie by się patrzyli a ja czułabym się przegrana. Dziecku w stresie rośnie też poziom kortyzolu. Od razu nakręcałam się negatywnie.

Do tego dobijało mnie to, co czytałam na jednej grupie mam. Dziewczyny wrzucały codziennie swoje uśmiechnięte zdjęcia ze spacerków z dziećmi. A ja? Czułam, że nie daję rodzicielsko rady. Ciągle dusze dziecko w mieszkaniu bez świeżego powietrza. 
Niestety Internet potrafi pomóc ale potrafi też wzbudzić w nas ogromne wyrzuty sumienia czy podkopać naszą wartość.
Nie zapomnę jak jedna dziewczyna wrzuciła post z tekstem „Hej! Co robicie jak Wasze dzieci śpią? Bo ja już posprzątałam całe mieszkanie, wszystko ogarnęłam i się nudzę”. Czułam się jak bym dostała policzek. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Co jest nie tak z moim dzieckiem i co jest nie tak ze mną, że niczego nie potrafię ogarnąć, nawet nie mówię o chwili odpoczynku? Nie wyrabiam się z natłokiem codziennych obowiązków, nie potrafię nawet odłożyć dziecka i sprzątnąć jednego pomieszczenia a ona ogarnęła cały dom i się nudzi…



I takie sytuacje powodowały twoje wyrzuty sumienia?
Też, jednak najmocniej mam do siebie żal za sytuacje gdy czułam złość w stosunku do dziecka. Na przykład przy wspomnianych wcześniej próbach spaceru. Gdy sfrustrowana i wściekła wracałam z krzyczącym dzieckiem do domu sama miałam ochotę krzyczeć. I czasem krzyczałam. Zaczęłam przeklinać, wyzywać go. Byłam wściekła o to, że nic mi nie wychodzi. Czemu inne dzieci śpią na spacerkach a Ty nie możesz?! Był wtedy malusi. Po kilku minutach zaczynałam ryczeć, że jak ja mogłam do takiego malutkiego dziecka mówić tak okropne słowa. 
Były też momenty gdy on leżał i płakał, nie potrafiłam go nijak uspokoić. Z tej całej bezsilności nie wiem co się ze mną działo ale stałam obok i mówiłam „A leż sobie, dobrze ci tak! Nie chcesz współpracować to sobie rycz”. I znów po sekundzie wściekłość na siebie i myśl „Jezu, co ja robię?”. Dlaczego czuje tak okrutne rzeczy w stosunku do maluszka, bezbronnego, niewinnego.
Co czujesz gdy teraz patrzysz na syna?

Przede wszystkim często jestem zdumiona tym jak działają dzieci. Zadziwia mnie, że to była taka mała kropeczka w moim brzuchu, potem rosła, rosła i wyszła, i jest takim idealnym miniaturowym człowieczkiem. Jeżeli synek jest spokojny, to rzadko czuję wobec niego negatywne emocje, raczej często zachwyt, rozczulenie. Czasem obojętność. Czasem irytację, że nie mogę robić tego, co chcę, tylko muszę z nim siedzieć. Ale większość negatywnych emocji mam wobec siebie, nie wobec niego.
Jak widzisz siebie jako mamę i jaką chciałabyś być?

Widzę siebie jako kiepską matkę, przede wszystkim dlatego, że dziecko uczy się funkcjonowania w świecie patrząc na rodzica. A czego mój syn może nauczyć się ode mnie? Żeby wściekać się o byle bzdury, żeby nakręcać się w strachu o każdy drobiazg, żeby ciągle narzekać, mieć syf w domu i godzinami przewijać Facebooka? Jak mam mu pomóc przeżywać jego emocje, skoro tak bardzo nie radzę sobie z własnymi? Chciałabym być spokojną mamą, żeby nie przenieść na Piotrusia moich lęków. Chciałabym mieć świadomość, że robię wszystko na 100% swoich możliwości, nie marnować czasu na bzdury. Chciałabym jako mama dawać swoim dzieciom dobry przykład.
Gdybyś spotkała mamę taką jak Ty, z podobnymi problemami, co chciałabyś jej powiedzieć?

Otaczaj się wspierającymi ludźmi i nie bój się prosić o pomoc.




Powyższy wywiad  jest częścią projektu "Narodziny Matki" - rozmów o kobiecych emocjach podczas startu w macierzyństwo. 
Pomysł projektu, rozmowy i zdjęcia: Aleksandra Wilk-Przybysz

Chcesz wesprzeć projekt i przyczynić się do wydania książki "Narodziny Matki" ? Więcej informacji tutaj:
https://zrzutka.pl/88kaa7

NarodzinyMatki #ProjektNarodzinyMatki
Chcesz wziąć udział w projekcie lub masz pytania, pisz: wilkprzybysz@gmail.com



You May Also Like

4 komentarze

  1. Dziewczyno jesteś taka normalna ! Przesyłam dużo uścisków, dawno nie czytałam tak odważnej kobiety !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kingo, bardzo poruszyła mnie otwartość, z jaką opowiadasz o swoich trudnosciach. Gratuluję Ci odwagi do dzielenia się swoim kryzysem! Myślę, że ta autentyczność może być ogromnym wsparciem dla innych osób borykających sie z podobnymi problemami. Intuicja podopiada mi, że jesteś bardzo blisko pogodnej i spokojnej codzienności ze swoim synkiem... Tyle już o sobie wiesz, uderza mnie Twoja samoświadomość... Ufam, że ostatnie Twoje słowa z tego wywiadu: "Otaczaj się wspierającymi ludźmi i nie bój się prosić o pomoc" będziesz potrafiła powolutku odnosić do siebie, a to przyniesie w Twoim zyciu dobre owoce :). Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Kingo:) Dziękuję, za to co powiedziałaś. Jestem z Tobą ja i mały Franio, dbaj o siebie i dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę zaświadczyć o tym, co rzucający zaklęcie zrobił dla mnie i mojego mężulka. Jesteśmy małżeństwem od 2007 r. Bez oznak ciąży lub poczęcia. Wyszedłem wtedy z kontroli urodzeń i nie miałem okresu. Mój żyroskop dał mi progesteron do skoku - rozpocznij okres i tak się stało, ale nie miałem kolejnego. zrobiliśmy kolejną rundę progesteronu, a następnie 100 mg clomidu przez 5 miesięcy, przestrzegaliśmy wszystkich zaleceń lekarzy, ale bezskutecznie. Kupowałem test ciążowy zestawów owulacyjnych I wreszcie dostałem 3 testy, kiedy ja owulowałem! Od tego czasu próbujemy od lat! Cóż, byłem bardzo zdezorientowany, ponieważ nadal biorę test ept I wszyscy okazują się negatywni! Naprawdę chcę dziewczynkę, podczas gdy mój mężulek chce chłopca LOLL! Myślę, że może po prostu próbujemy za bardzo, co mogę ci powiedzieć, że minęło już wiele lat i wciąż nie mam czasu, żeby nikomu pomóc, ponieważ każde ciało wokół nas było już na skraju utraty ich wiara w nas.no miała biec do jednego wiernego dnia, kiedy czytałem czasopismo i natknąłem się na stronę, gdzie znalazłem temat lub nagłówek {A SPELL CASTER}, który może uzdrowić kogoś z HIV i AIDS, przywieźć swój EX , powiększ swoją PIERSIĘ, pomóż zdobyć LOTERIĘ VISA, stracić MASĘ, a nawet zdobyć sześć PAKIETÓW I spłaszczyć BELLY, spróbowałem i zanim nie mogłem tego zrobić, Kapłan Salami uratuje mnie przed moim problemem, rzucając zaklęcie dla mnie i powiedział mi, żebym się kochał z moim mężulkiem, potem dziewięć miesięcy po zaklęciu i kochaniu się z mężem dostarczyłem bliźniak CHŁOPIEC I DZIEWCZYNA. To czarodziejskie nazwisko rzuca kapłana Salami, tak wielu ludzi jest świadkami jego wspaniałej pracy .. Jest miły, skontaktuj się z nim na purenaturalhealer@gmail.com WHATSAPP +2348105150446, jeśli masz jakieś kłopoty Dzięki tak bardzo !!

    OdpowiedzUsuń