[Narodziny Matki] Cz. 13 - Historia Natalii
Do tej historii nawet
trudno mi zrobić jakikolwiek wstęp. Umocniła mnie ona w przekonaniu, że jako
kobiety i jako matki mamy w sobie więcej siły niż same byśmy się po sobie
spodziewały i z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji jesteśmy w stanie wyjść
zwycięsko.
Gdy czytałam Twoje wywiady poczułam, że sama chce opowiedzieć o sobie. Nigdy nie zamknęłam jakiegoś etapu, nie miałam kiedy po prostu się wygadać. Gdy rozmawiałam o tym z mamą czy z siostrami wiecznie byłam pouczana. Czułam, że nie mogę do końca otworzyć serca, wyrzucić z siebie tych emocji. Nigdy z nikim nie rozmawiałam o tym co przeżywałam będąc w ciąży czy w szpitalu. Wszystkie te rozmowy dotychczas były takie powierzchowne – kawka i bieżące sprawy. Nawet gdy zaczęłam szukać pomocy, miałam stwierdzoną depresję i zaczęłam brać leki mama była wściekła na mnie.
Gdy czytałam Twoje wywiady poczułam, że sama chce opowiedzieć o sobie. Nigdy nie zamknęłam jakiegoś etapu, nie miałam kiedy po prostu się wygadać. Gdy rozmawiałam o tym z mamą czy z siostrami wiecznie byłam pouczana. Czułam, że nie mogę do końca otworzyć serca, wyrzucić z siebie tych emocji. Nigdy z nikim nie rozmawiałam o tym co przeżywałam będąc w ciąży czy w szpitalu. Wszystkie te rozmowy dotychczas były takie powierzchowne – kawka i bieżące sprawy. Nawet gdy zaczęłam szukać pomocy, miałam stwierdzoną depresję i zaczęłam brać leki mama była wściekła na mnie.
Dlaczego?
Bo ona nas miała troje a sama musiała mierzyć się z trudem
codzienności i wychowania. Dawała sobie radę. A ja? Marudzę, narzekam. Ale
przecież nie o to chodzi, że ja się poddaje. Ja po prostu chwilami tracę siły. Wiele
rzeczy czuję, że muszę, że powinnam. Mój dzień jest podporządkowany pod dzieci
i doskonale wypracowałam sobie codzienną rutynę. Jest mi ciężko, ale robię to
wszystko aby nikt nigdy nie zarzucił mi, że ja się nie nadaję na matkę.
Usłyszałaś kiedyś coś
takiego?
Nie. Czuję jednak, że ludzie chcieliby mi to powiedzieć, ale
nie chcą mnie urazić. Bywa tak, że ktoś powie mi, że świetnie ogarniam
rzeczywistość. Ktoś inny powie, że jest ze mnie dumny. Jednak są to osoby które
spotykam gdzieś obok a nie Ci mi najbliżsi.
Jak to wszystko się
zaczęło? Cała Twoja macierzyńska historia?
Pracując obracałam się w kręgach medialnych a jako że
pochodziłam z biedniejszego domu to szybko zachłysnęłam się Warszawą. Z mojej
pracy były dobre pieniądze ale wydawałam je na bieżąco. Żyłam na wyższym poziomie
niż ten który dotychczas znałam. Szybko się zagubiłam.
Byłam młodą dziewczyną ale bardzo dojrzale myślałam o
rodzinie, o ustatkowaniu. Tego brakowało mi w moim prywatnym życiu i bardzo
chciałam to stworzyć. Gdy poznałam tatę Nikodema poczułam się bardzo
zaopiekowana. To była wielka, szalona miłość. Znalazłam w nim to czego
potrzebowałam, coś czego od dawna szukałam. Łatwo więc było szybko podjąć
decyzję o tym aby rzucić całe swoje dotychczasowe życie w Warszawie i
przeprowadzić się do Wrocławia. Czuliśmy, że chcemy być razem na zawsze. Gdy
doszliśmy do decyzji o dziecku dość szybko zaszłam w ciążę.
Jak wspominasz ten
okres?
Była to bardzo trudna ciąża. Od 9 tygodnia pojawiły się problemy
– osłabienia, wymioty, omdlenia. Od 20 tygodnia byłam niemal już cały czas w
szpitalu. Ciąża była zagrożona i podtrzymywana.
Prawie cały ten czas przeleżałam w szpitalu, byłam tylko na krótkich
przepustkach.
To musiał być szok, z
intensywnego życia nagle taka zmiana…
Wiesz, zawsze sobie wyobrażałam jak to będzie gdy będę oczekiwać
dziecka. Obrazowałam sobie to niemal jak bajkę. Okazało się, że jest zupełnie
inaczej, cały czas źle się czułam.
To był jeszcze czas gdy stosowano fenoterol do podtrzymania ciąży, teraz jest on już zakazany. Musiałam brać leki nasercowe – miałam silną arytmię. Gdy wstawałam nie byłam w stanie samodzielnie utrzymać się na nogach. Czułam się jak zwłoki. Do tego aby nie wywoływać skurczów miałyśmy na oddziale zakaz dotykania się po brzuchu. Nie pamiętam więc z czasów ciąży tego, żebym go głaskała i tym dotykiem zaczynała budować więź z dzieckiem.
To był jeszcze czas gdy stosowano fenoterol do podtrzymania ciąży, teraz jest on już zakazany. Musiałam brać leki nasercowe – miałam silną arytmię. Gdy wstawałam nie byłam w stanie samodzielnie utrzymać się na nogach. Czułam się jak zwłoki. Do tego aby nie wywoływać skurczów miałyśmy na oddziale zakaz dotykania się po brzuchu. Nie pamiętam więc z czasów ciąży tego, żebym go głaskała i tym dotykiem zaczynała budować więź z dzieckiem.
Starałaś się znaleźć
jakąś metodę aby te więź nawiązać?
Codziennie, kilka razy dziennie czytałam na głos bajki. Z
koleżanką z sali czytałyśmy nawet te bajki na głosy aby być bliżej z tymi
naszymi dziećmi.
Myślałam, że jak syn się urodzi to wszystko w końcu będzie
łatwiejsze. Liczyłam na to, że w końcu będziemy blisko, wszystko zacznie się
dobrze układać a my będziemy mogli cieszyć się sobą. Nie zapomnę tego, jak na
oddziale położniczym zderzyłam się z rzeczywistością. On tak leżał w tym
łóżeczku a mi brakowało tego mojego ciążowego brzucha.
A ten mały człowiek
który był w tym łóżeczku obok?
Jakoś tak nie pasował, wydawał mi się obcy.
Nie miałam tego uczucia o którym słyszałam od innych – że nie mogą spać bo są w takiej euforii. Ja siedziałam, patrzyłam na niego, robiłam mu zdjęcia ale go nie dotykałam. Nie poczułam od razu jedności z dzieckiem. Trochę mi zajęło zanim to poczułam.
Może zszedł z Ciebie
stres tych miesięcy? Nie miałam tego uczucia o którym słyszałam od innych – że nie mogą spać bo są w takiej euforii. Ja siedziałam, patrzyłam na niego, robiłam mu zdjęcia ale go nie dotykałam. Nie poczułam od razu jedności z dzieckiem. Trochę mi zajęło zanim to poczułam.
Myślę, że tak. Cały ten początek macierzyństwa wspominam
jako niezwykle trudny. Pamiętam, że bardzo chciałam karmić piersią. Nie miałam
jednak w otoczeniu nikogo kto by karmił. Nie miałam wsparcia ani wyobrażenia o
tym jak wygląda taka codzienność z dzieckiem. Bardzo uderzyło mnie to, że gdy
przystawiłam dziecko do piersi to nie podobało mi się to, ten dyskomfort. Nie
czułam się dobrze przygotowana.
Czułaś o to żal?
Do siebie. Przecież miałam tyle miesięcy na to aby odpowiednio
się przygotować – leżałam w szpitalnym łóżku i miałam ogrom czasu na czytanie artykułów,
poradników. Mogłam szukać informacji na ten temat a tego nie robiłam.
Ale przecież miałaś
na głowie zupełnie co innego, obawę o to czy Twoje dziecko będzie żyć, czy
będzie zdrowe.
Gdyby była pomoc psychologiczna na oddziale dla kobiet myślę,
że ten nasz start byłby zupełnie inny. Nikt z nami nie rozmawiał. Byłyśmy we
wszystkim zagubione. Jedynie raz na dwa tygodnie pan doktor zapraszał nas do
swojego gabinetu. Ustawiałyśmy się w kolejkę i robił nam na USG portrety
dzieci. Miałyśmy nimi obwieszone całe szafki.
Piękny gest. Myślę,
że to była taka namiastka wsparcia – robił to co potrafił. Jednak w sytuacji
jaką jest stały lęk o dziecko kobieta powinna mieć też dostęp do psychologa,
specjalisty.
Bez wątpienia. Na tym oddziale miałyśmy styczność w wielkimi
tragediami. Dziewczyny rodziły dzieci ważące 400-500 gram. Nie wszystkie
wcześniaki przeżywały. Dużo mówi się o cudzie odratowania tych dzieci, w mediach
znajdziesz piękne i wzruszające historie dzieci ocalonych… Tu jednak te dzieci głównie
odchodziły.A Ty cały czas byłaś pośród tego wszystkiego.
I nieustannie myślałam kto będzie następny. Której z nas
teraz się to przydarzy? Nikt nas nie przygotowywał na te emocje. Wydawano nam
tylko komendy przed głośnik z dyżurki. Dziś może i opowiadam to płacząc ale
jest mi już łatwiej. Wtedy każdy dzień był bardzo trudny, a ja byłam tam sama.
Moja rodzina była wiele kilometrów ode mnie a ja byłam zdana na mojego partnera
który ciężko pracował, nie mógł też być przy mnie non stop. Wiem, jak było mu z
tym ciężko. Nie zapomnę jak w niedziele przychodził w odwiedziny, brał domowe
ściereczki, naczynia i sztućce. Gotował domowy obiad i serwował mi go przed
szpitalem na przykład na trawie jak na pikniku. Próbował wprowadzić trochę
normalności do mojego życia.
A jednak coś się
stało, że ten związek nie przetrwał…
Pewnego dnia powiedział, że on mnie chyba jednak nie kocha i
chce być sam. Nie potrafiłam się pozbierać. Tworzyliśmy piękny związek mężczyzny
i kobiety. Nie dotarliśmy się jednak jako rodzina.
Okrutnie trudny
macierzyński start, ledwo wyszłaś z jednych stresów a weszłaś w kolejne.
Nawet nie zdążyłam wyjść. Mam wrażenie, że cały ten czas był
jednym wielkim pasmem nerwów. Nowe miasto, trudna ciąża, niełatwe początki. Zaraz
potem rozpad związku i podejrzenie białaczki u syna gdy miał zaledwie 11
miesięcy. Za dużo na jedną osobę. Byłam z tym sama. Do tego zostałam bez
pieniędzy bo nie miałam pracy. Do tej pory żyliśmy na fajnym poziomie a nagle zostało
nam to odebrane. I nie chodzi tu nawet o to, że odebrane mi, ale odebrane
dziecku. Był taki moment, że leżałam z synem w szpitalu i nie miałam nawet dla
niego pieluch. Było mi wstyd prosić o pomoc znajomych ale w końcu to zrobiłam.
Efektem tego było to, że były partner przyszedł późnym wieczorem do szpitala i
bez słowa w moim kierunku rzucił paczkę pieluch przez drzwi.
Wyszliśmy ze szpitala na przepustkę dzień przed wigilią. Wróciłam z
synkiem do naszego wynajmowanego mieszkania i dowiedziałam się, że na 28 grudnia
zamówił wóz przeprowadzony który wywiezie mnie z powrotem do rodzinnego miasta.
Wigilię spędziłam sama z dzieckiem w domu nie mając
pieniędzy. W sklepie na dole kupiłam za grosze gotowy mix do pierniczków.
Piekłam z małym ciasteczka i układałam te koraliki. Chciałam abyśmy mieli choć
namiastkę pierwszych wspólnych Świąt.
To musiało być dla
Ciebie bardzo bolesne i trudne, a w perspektywie miałaś jeszcze nagłą przeprowadzkę.
Kilka dni później z synem, naładowanymi pudłami i łóżeczkiem
zapakowałam się do samochodu. Siedziałam tak obładowana tym wszystkim i czułam
się jak jedna z tych rzeczy. Wyrzucona. Wyłam jak bóbr bo wiedziałam, że nie
mam gdzie wracać.
A dom rodzinny?
Rodzice stracili mieszkanie, dostali w zamian pokój socjalny
z łazienką na korytarzu. Mieszkaliśmy tam w piątkę. Ja z synem, rodzicami i
siostrą. Wraz z siostrą wymieniałyśmy się w spaniu na podłodze aby na zmianę
jedna z nas mogła wyspać się na łóżku.
Mając 16 lat zaczęłam pracować aby później móc uciec do innego życia. A teraz?
Wróciłam tam z dzieckiem. Płakałam na myśl o tym, że daję własnemu dziecku ten
sam ból, strach i niepewność którą wiodłam tyle lat. Nie mogłam się z tym
pogodzić. A najbardziej nie mogłam zrozumieć dlaczego partner zrobił mi to po
tych wszystkich trudach, po tej wywalczonej ciąży. Zamiast nagrody dostałam
piekło. Obraziłam się wtedy i na Boga i na wszystkich.
Próbowałaś ułożyć
sobie życie na nowo?
Nie było na to czasu. Po kilku dniach musiałam wrócić z
synem do szpitala do Wrocławia. Jechaliśmy pociągiem z garstką bagażu. Czułam,
że nie chce wracać do domu i tego miasta. Jeszcze nie teraz. Próbowałam ułożyć
sobie rodzicielskie życie tam, na miejscu. W zamian za pomoc przy sprzątaniu
dostałam pokój dla siebie i syna przy nowopowstałym wrocławskim żłobku. W dzień
chodziłam do pracy, w nocy sprzątałam. Syn miał mieć tam opiekę. Pewnego dnia wróciłam
wcześniej. Ten dom w którym znajdował się żłobek miał wielkie okna. Widziałam
jak opiekunka kładzie dzieci. One płakały, krzyczały a ona po prostu wyszła i
zamknęła za sobą drzwi. Dzieci usypiały płacząc. Tego samego dnia zabrałam syna
i spakowałam nasze rzeczy. Nie wiedziałam co zrobić i dokąd iść. Usiadłam na krawężniku
i po prostu zaczęłam płakać.
To wszystko brzmi
okropnie wykańczająco. Kolejna sytuacja i kolejne osoby które Cię zawiodły.
I najgorszy w tym wszystkim ciągły strach. Czy wystarczy nam
na jedzenie? Co dalej?
Wynajęłam 14 metrowe mieszkanie. Na tyle było nas stać przy mojej pracy. Gdy
rozkładałam leżankę mogłam zmywać klęcząc na niej. Ale wiesz co? W końcu byłam „na
swoim”. Może to mieszkanko było malutkie, ale nie byłam od nikogo zależna. Czułam,
że jesteśmy bezpieczni. Po jakimś czasie zdecydowałam się wrócić do rodzinnego
miasta, powoli starałam się poukładać sobie tam wszystko od początku.
W Twojej codzienności mało było wtedy czasu na radość z macierzyństwa. Mało przestrzeni na to aby zatrzymać się na chwilę, odnaleźć radość w tym zabieganiu i stresie. I bez tego bagażu doświadczeń jakie miałaś mamom często łatwo zapomnieć też o sobie samych. Jak sobie radziłaś? Pamiętałaś o swoich potrzebach?
W Twojej codzienności mało było wtedy czasu na radość z macierzyństwa. Mało przestrzeni na to aby zatrzymać się na chwilę, odnaleźć radość w tym zabieganiu i stresie. I bez tego bagażu doświadczeń jakie miałaś mamom często łatwo zapomnieć też o sobie samych. Jak sobie radziłaś? Pamiętałaś o swoich potrzebach?
Przynajmniej próbowałam. Staram się to pielęgnować, lubię
być atrakcyjna sama dla siebie – psychicznie i fizycznie. Nie zawsze jednak
jest na to czas bo bywa tak, że dla siebie mam nie całe 5 minut. Z czasem było
odrobinę łatwiej, zaczęłam też nawiązywać z mężczyznami, jednak to wyglądało
zupełnie inaczej niż za czasów przed dzieckiem. Bałam się zaufać, obawiałam się
tego jaka dana osoba będzie w stosunku do mojego dziecka. Mężczyzna musi
patrzeć na nas jako na jedność – nie jestem już tylko kobietą ale właśnie też
matką.
Co było w tym
najtrudniejsze?
Wiecznie zastanawiałam się, czy powinnam mówić od razu, że
jestem mamą? A może zostawić tę wiadomość na później? Mężczyźni tego się boją.
Dlaczego?
Mogą pomyśleć, że szukam dziecku tatusia albo sobie kogoś
kto nas utrzyma. Ale ja byłam w stanie na nas zarobić, żyliśmy skromnie ale
godnie. Spełniałam się jako mama i zawodowo. A mój syn? On ma ojca. A ja po
prostu po ludzku czułam potrzebę aby mieć kogoś dla siebie. Tymczasem często na
starcie jestem oceniana jako ta która chce kogoś wykorzystać.
To niesprawiedliwe,
że w ten sposób ocenia się innych. Odbierając prawo do budowania szczęścia lub wpasowując
w stereotypy.
Z tym jest ogromny problem. Nie zapomnę gdy na jedną z
rozpraw przyszłam w sukience, umalowana. Sprawia mi przyjemność gdy jestem
zadbana, to chyba normalne że lepiej czuje się taka niż w brudnym i
wyciągniętym dresie. Podczas procesu mecenas która reprezentuje ojca młodszego syna
powiedziała „Wysoki sądzie, ta kobieta wygląda jak taka która lubi umawiać się
z mężczyznami”, sugerując, że skoro tak wyglądam to zapewne jestem rozwiązła.
Okrutne jest to, że kiedy kobieta zakłada sprawę o ustalenie ojcostwa czy
alimenty sugeruje się jej „Proszę ubrać się skromnie, najlepiej się nie malować,
niech pani wygląda na strapioną i w potrzebie”. Tymczasem ja przychodzę tam jako
zaradna i zadbana kobieta, z podniesioną głową. Chcę pokazać, że staram się i
robię wszystko dla moich dzieci. Mimo trudu podnoszę się i codziennie walczę.
To się niektórym nie podoba.
Przecież Ty nie
idziesz żebrać o pomoc tylko egzekwować coś, co należy się Twojemu dziecku!
Dokładnie. Nie chcę być cierpiętnicą i źle wyglądać, bo
inaczej moje dziecko niczego nie dostanie. Nie ma we mnie zgody na takie
podejście. Ale ten medal ma dwie strony.To znaczy?
Kilka miesięcy temu
dołączył do Was Kajtek, drugi syn. Jego pojawienie się było dla Ciebie
zaskoczeniem?
Dwa lata temu miałam ogromne problemy ze zdrowiem. Trafiłam na
miesięczną rehabilitacje. Tam poznałam ojca Kajtka. To był krótki i intensywny
związek. Nie planowałam dziecka, byłam na antykoncepcji. Próbowaliśmy coś razem
zbudować ale nam nie wyszło.
Jego matka gdy tylko dowiedziała się o mojej ciąży próbowała
zrobić wszystko aby zniszczyć mi życie. Namawiała mnie do aborcji a gdy się na
nią nie zgodziłam zaczęła wydzwaniać, wyzywać, wypisywać SMS’y, nasyłać ludzi
pod nasze mieszkanie, grozić śmiercią. Zgłosiłam to do prokuratury, została
zatrzymana.
Kolejne pasmo nerwów
i strachu, tym razem nie tylko o siebie samą. Jaka była ta ciąża?
Byłam permanentnie przerażona. Nie potrafiłam zaakceptować
tej ciąży skoro nikt wokół jej nie akceptował, a gdzie tu mówić o radości.
Bałam się, że nie pokocham syna. I do tego jak ja mam nauczyć go miłości samemu
tej miłości nie doświadczając? Wszystko widziałam w czarnych barwach.
Dzieliłaś się wieścią
o ciąży z innymi?
Bałam się do czwartego miesiąca powiedzieć nawet rodzicom.
Nie chciałam aby ktokolwiek mnie oceniał czy mówił o braku odpowiedzialności.
Przecież jako
samodzielna matka masz prawo do uczuć, do chęci bycia z kimś.
Tak, ale i tak znajdzie się ktoś kto powie „puściła się”,
ktoś kto oceni bez wgłębiania się w twoją historię.
Jak wyglądało Twoje
powitanie z drugim synem?Poród postępował szybko, siostra nie zdążyła dojechać. Jeden z lekarzy chodził ze mną do korytarzu, słuchaliśmy muzyki. Bardzo mnie wspierał. Na kolejnych skurczach nawiązywałam tę pierwszą więź z synem. Po raz pierwszy powiedziałam coś do brzucha. Tańczyłam, śpiewałam. Dwie położne masowały mi plecy, pomagały. Wprowadziłam się w magiczny i dobry nastrój.
Zbliżał się koniec porodu. Chciałam skorzystać z toalety.
Akurat do sali wszedł inny lekarz. Powiedział, że mam nie marnotrawić skurczy
na wycieczki do toalety i powiedział „jak chce ci się srać to sraj w pieluchę”.
Ta okrutna wulgarność i brak szacunku zupełnie wybiła mnie z tego rytmu i
spokoju który po tylu miesiącach udało mi się osiągnąć. Wpadłam w histerię, nie
mogłam się uspokoić, nie mogłam złapać oddechu. Dobrze, że przyjechała
przyjaciółka, pomogła mi się wyciszyć i wspierała do samego końca.
Gdy rozmawiałyśmy przed naszym spotkaniem wspomniałaś mi, że nadal uczysz się kochać syna.
Budowanie relacji to długi proces. Wraz z taką codzienną
pielęgnacją i dotykiem przychodziła początkowo troska a potem potrzeba
przytulenia. Z czasem zaczęłam do niego mówić, tłumaczyć dlaczego nie mówiłam
do niego gdy był w brzuszku. Czuję, że sobie to wytłumaczyliśmy. Teraz jest
dobrze.
Czego brakuje Ci w
takiej zwykłej codzienności?
Ciepłego obiadu, 4 godzin snu ciągiem i rozmowy z kimś
dorosłym. Niby nic wyjątkowego.
Zycie napisało Ci
niezły scenariusz.
Kiedyś powiedziałam, że do 30stki chciałabym mieć dwójkę
dzieci. No i mam, choć ten scenariusz który mi napisano był daleki od tego co
sobie zaplanowałam. Nigdy nie zapomnę jednej rzeczy jaką powiedział mi tata
Nikodema gdy przyjechał po moim drugim porodzie. Powiedział „Życie tak Cię doświadcza
ale to nie znaczy, że jesteś zła. Jesteś wspaniałą mamą. Widocznie tak ma być,
że masz rodzić wspaniałe i piękne dzieci bo nikt inny ich tak mocno nie pokocha
jak Ty”.
A Ty jak uważasz?
Czasem zastanawiam się, czy to nie po to zostałam drugi raz
mamą aby mocniej doceniać to co mam. Może też po to aby pewne rzeczy zrobić na
nowo i uwierzyć w to, że jestem kompetentna lub po prostu abym uświadomiła sobie,
że najważniejsze i najpiękniejsze co mam w życiu to moje dzieci i miłość do
nich.
Powyższy wywiad jest częścią projektu "Narodziny Matki" - rozmów o kobiecych emocjach podczas startu w macierzyństwo.
Pomysł projektu, rozmowy i zdjęcia: Aleksandra Wilk-Przybysz
Więcej o projekcie: https://wilkprzybysz.blogspot.com/2019/02/narodziny-matki-o-projekcie.html
Pozostałe historie: https://wilkprzybysz.blogspot.com/search/label/Narodziny%20Matki
Chcesz wesprzeć projekt i przyczynić się do wydania książki "Narodziny Matki" ? Więcej informacji tutaj:
#NarodzinyMatki #ProjektNarodzinyMatki
Chcesz wziąć udział w projekcie lub masz pytania, pisz: wilkprzybysz@gmail.com
2 komentarze
Trudna, a zarazem piękna i wzruszająca historia. Trzymam kciuki za Natalię o codziennie dużo sil i Miłości
OdpowiedzUsuńChcę zaświadczyć o tym, co rzucający zaklęcie zrobił dla mnie i mojego mężulka. Jesteśmy małżeństwem od 2007 r. Bez oznak ciąży lub poczęcia. Wyszedłem wtedy z kontroli urodzeń i nie miałem okresu. Mój żyroskop dał mi progesteron do skoku - rozpocznij okres i tak się stało, ale nie miałem kolejnego. zrobiliśmy kolejną rundę progesteronu, a następnie 100 mg clomidu przez 5 miesięcy, przestrzegaliśmy wszystkich zaleceń lekarzy, ale bezskutecznie. Kupowałem test ciążowy zestawów owulacyjnych I wreszcie dostałem 3 testy, kiedy ja owulowałem! Od tego czasu próbujemy od lat! Cóż, byłem bardzo zdezorientowany, ponieważ nadal biorę test ept I wszyscy okazują się negatywni! Naprawdę chcę dziewczynkę, podczas gdy mój mężulek chce chłopca LOLL! Myślę, że może po prostu próbujemy za bardzo, co mogę ci powiedzieć, że minęło już wiele lat i wciąż nie mam czasu, żeby nikomu pomóc, ponieważ każde ciało wokół nas było już na skraju utraty ich wiara w nas.no miała biec do jednego wiernego dnia, kiedy czytałem czasopismo i natknąłem się na stronę, gdzie znalazłem temat lub nagłówek {A SPELL CASTER}, który może uzdrowić kogoś z HIV i AIDS, przywieźć swój EX , powiększ swoją PIERSIĘ, pomóż zdobyć LOTERIĘ VISA, stracić MASĘ, a nawet zdobyć sześć PAKIETÓW I spłaszczyć BELLY, spróbowałem i zanim nie mogłem tego zrobić, Kapłan Salami uratuje mnie przed moim problemem, rzucając zaklęcie dla mnie i powiedział mi, żebym się kochał z moim mężulkiem, potem dziewięć miesięcy po zaklęciu i kochaniu się z mężem dostarczyłem bliźniak CHŁOPIEC I DZIEWCZYNA. To czarodziejskie nazwisko rzuca kapłana Salami, tak wielu ludzi jest świadkami jego wspaniałej pracy .. Jest miły, skontaktuj się z nim na purenaturalhealer@gmail.com WHATSAPP +2348105150446, jeśli masz jakieś kłopoty Dzięki tak bardzo !!
OdpowiedzUsuń